W 1944 r. wobec naporu Armii Czerwonej na wschodzie Niemcy opracowali plan budowy kilku linii obronnych biegnących m. in. przez terytorium Polski z północy na południe. Linie te oddalone były od siebie o około 100 km i zostały oznaczone alfabetycznie od a do e. W naszym regionie była to linia b (b2 – Stellung). Niemcy projektowali linie z różnymi elementami obronnymi. Były to bunkry (do obrony przez grupę żołnierz), kochbunkry czyli stanowiska jednoosobowe oraz okopy (ich relikty pozostały do dziś) czy rowy przeciwczołgowe. Prace rozpoczęto latem 1944 r., a kontynuowano je jeszcze w styczniu 1945 r. Wykonywali je Polacy pod nadzorem Niemców. Były to roboty przymusowe. W Kozach budowana linia obrony biegła daleko od centrum wsi, tuż przy  granicy z Lipnikiem i Hałcnowem.

Władysław Skoczylas tak wspominał końcowy okres okupacji i prace przy kopaniu okopów, rowów przeciwczołgowych oraz betonowania bunkrów (Podbeskidzka wieś Kozy. Lata okupacji hitlerowskiej, Kozy 2011, s. 202-205):

Początkiem drugiej połowy 1944 roku na urzędowe wezwania władz okupacyjnych miejscowe niepracujące zawodowo kobiety oraz młodzież skierowaną przez zakłady pracy, w wyznaczone dni wzywano do kopania okopów i rowów przeciwczołgowych oraz betonowania masywnych bunkrów strzelniczych na terenie Lipnika sąsiadującego z Kozami. (…)
Do stacji kolejowej w Kozach pociągami od Wadowic i Suchej Beskidzkiej dowożono ludność polską z tamtejszych okolicznych miejscowości, skąd całe kolumny prowadzone przez grupki Niemców maszerowały główną szosą na miejsce pracy w Lipniku. Polacy podczas przemarszu śpiewali popularne polskie piosenki. (…)
Po dojściu do miejsca wydawania narzędzi, każdy zabierał wg wskazań Niemca łopatę lub kilof i poszczególni grupowi prowadzili podporządkowaną grupę ludzi na wyznaczony odcinek pracy. Czynności te przebiegały bardzo sprawnie i szybko. Pierwszą linię okopów kopano na wzgórzu w sąsiedztwie granicy Kóz od przysiółka Krzemionki do przysiółka Wróblowice oraz częściowo w lesie nad Małymi Kozami. Linia ta usiana była betonowymi bunkrami strzelniczymi. (…) Druga linia okopów biegła tuż pod Leśniczówką w Lipniku, w kierunku przysiółka Wróblowice. W tym rejonie prace były szczególnie ciężkie z uwagi na kamieniste podłoże. Z kolei w północno-zachodniej części Lipnika Dolnego, wykopano rowy przeciwczołgowe. Tam również pracowano przy plantowaniu ziemi wybranej z rowów. Na wschód od okopów i bunkrów stawiane były zasieki z drutu kolczastego. (…)
Osobiście jako 13-letni chłopak, za zgodą Niemców, też pracowałem przy kopaniu okopów i plantowaniu wykopanej ziemi, do czego byłem najmowany przez niektóre kobiety z Kóz, a czasem za matkę – zwłaszcza w okresie żniw – w celu odrobienia za nich dniówek. Nadzorujący roboty przestrzegali, aby okop był odpowiedniej głębokości (około 160–180 cm), a rów przeciwczołgowy wąski u dołu i z odpowiednimi skosami brzegów.
Za pracę przy kopaniu okopów nie dostawało się wynagrodzenia. W punkcie wydawania narzędzi, na wozie konnym leżała blaszana beczka (taka jak na wywożenie gnojowicy) z kurkiem w tylnej części, w której było ciemne piwo. Przeznaczone było do gaszenia pragnienia pracującym przy kopaniu okopów. Poszczególne grupy zatrudnionych przy kopaniu okopów mogły co jakiś czas wysłać wyznaczoną osobę po piwo w jakimś pojemniku. Używano w tym celu dużych blaszanych baniek z uchwytem, jakie używane były do noszenia mleka. Ponieważ pracujący przy okopach zaczęli zabierać piwo w różnych pojemnikach ze sobą do domu, zostałem upoważniony przez prowadzącego roboty do wydawania piwa o określonych porach i zobowiązany do dbania o to, aby nikomu nie brakło piwa do ugaszenia pragnienia w czasie pracy. Osobiście miałem zgodę na zabranie do domu w sobotę po pracy dwa litry piwa w bańce na mleko. Innym tego nie było wolno.

O budowie niemieckich linii obronnych na ziemiach polskich pisała również ówczesna prasa, między innymi Ilustrowany Kurjer Polski (czasopismo wydawane przez Niemców w języku polskim w latach 1940-1944 w okupowanym Krakowie) wzbogacając informacje zdjęciami.

Propagandowa prasa pisała to, co miało przekonać odbiorców do mobilizacji i podejmowania działań wyznaczonych przez okupantów. Według prasy miały one spotykać się z radością i dumą.

Zdając sobie sprawę z powagi chwili i z całego ogromu niebezpieczeństwa, idącego ze wschodu, społeczeństwo krakowskie usłuchało wezwania odnośnych władz, wzywających do współdziałania przy wznoszeniu wału ochronnego, który ma się przyczynić do odpierania bolszewików od obszaru krakowskiego.
Codziennie spieszą gromady młodych mężczyzn, kobiet i dziewcząt na miejsce pracy i gorliwie pracują przy kopaniu rowów. Z radością i dumą spoglądają, jak rośnie stale ich dzieło i szybkim krokiem zbliża się ku wykończeniu
(Ilustrowany Kurjer Polski z 20 sierpnia 1944 r., nr 34)

Okładka Ilustrowanego Kurjera Polski z 27 sierpnia 1944 r., nr 35, z fotografią robotników pracujących przy budowie wału obronnego z opisem: Ludność Krakowa pracuje niestrudzenie nad budową wału, który ma się przyczynić do odpierania bolszewików.

Z łopatami na ramionach udają się mężczyźni i kobiety na miejsce, gdzie dziś odbędzie się praca.
Ilustrowany Kurjer Polski z 20 sierpnia 1944 r., nr 34.
Praca kopania rowów w całej pełni. Jeden odcinek za drugim powstaje, wykończony pilnymi dłońmi.
Ilustrowany Kurjer Polski z 20 sierpnia 1944 r., nr 34.
Przy pięknej pogodzie praca raźno postępuje naprzód.
Ilustrowany Kurjer Polski z 20 sierpnia 1944 r., nr 34.
Praca kopania na jednym z odcinków dobiega końca. Wkrótce nastąpi przeniesienie „drużyny” na inny teren.
Ilustrowany Kurjer Polski z 20 sierpnia 1944 r., nr 34.
Ludność Generalnego Gubernatorstwa kopie szańce.
Ilustrowany Kurjer Polski z 22 października 1944 r., nr 43.
Ochotnicy niosą ciężką belkę służącą do umocnienia okopów.
Ilustrowany Kurjer Polski z 22 października 1944 r., nr 43.

Podczas działań wojennych w styczniu 1945 r. linia obronna b2 nie odegrała znaczącej roli.

Jednym z elementów linii były tzw. kochbunkry. Nieco prześmiewczą nazwę  używali żołnierze Wehrmachtu nazywając je Kochtöpfe („garnek Kocha”), od nazwiska gauleitera i nadprezydenta Prus Wschodnich Ericha Kocha, który w 1944 roku wprowadził taką konstrukcję  w przygotowania do obrony Prus Wschodnich.

Od jesieni 1944 roku kochbunkry stały się popularnym lekkim schronem bojowo-obserwacyjnym i zaczęto go stosować na masową skalę na budowanych liniach obrony (budowano je również na zachodniej granicy III Rzeszy Niemieckiej). Popularność wynikała przede wszystkim z niskich kosztów wytworzenia. Ten typ bunkra oferowany był przez różne firmy. Produkowano je jako prefabrykaty, gotowe przywożono na miejsce instalacji i umieszczano je we wcześniej przygotowane głębokie doły (zdarzały się również przypadki, że wykonywane były na miejscu). Umieszczano je najczęściej w ciągu okopów lub też wysuwano je przed okop – wówczas łączono je rowem dobiegowym. Kochbunkry były jednoosobowymi stanowiskami strzeleckimi. Mogły również służyć jako stanowiska wartownicze, obserwacyjne, przeciwodłamkowe i jako schronienie przed ogniem wroga. Nie zapewniały jednak ochrony przed pociskami większego kalibru (małe rozmiary ograniczały jednak prawdopodobieństwo takiego trafienia).

Kochbunkry miały cylindryczny kształt, ich wewnętrzna średnica wynosiła ok. 120 cm a wysokość ok. 180 cm. Małe wymiary powodowały, że żołnierze nie mieli zbyt wiele miejsca, ale wystarczająco do obsługi karabinu maszynowego. Część podziemna posiadała nieduże wejście bezpośrednio z okopów oraz otwory strzelnicze (obserwacyjne). Budowano też stanowiska, które zamiast strzelnic posiadały w stropie otwór do obserwacji przedpola. Część nadziemna miała grubość od 30 cm do 40 cm. Wnętrze pozbawione było jakiegokolwiek wyposażenia.

Do dzisiaj zachowało się wiele tych obiektów. Według przeprowadzonych badań terenowych linii b2 w pasie Imielin – Bielsko-Biała – Żywiec – Zwardoń przez Dominika Kasprzaka i Marcina Kasprzaka (autorzy monografii Niemieckie fortyfikacje linii b2 z lat 1944-45. Imielin – Bielsko-Biała – Żywiec – Zwardoń, Gliwice 2013) zlokalizowano około 500 kochbunkrów. Na terenie Kóz zidentyfikowano do tej pory siedem tego typu obiektów. Po działaniach wojennych przywracano tereny niemieckich linii obronnych do porządku. Zasypywano okopy, usuwano niepotrzebne i przeszkadzające kochbunkry (czasami wykorzystywano materiał do utwardzenia dróg czy pod fundamenty budynków). Robiły to m. in. służby saperskie Wojska Polskiego.

Poniżej zdjęcia pięciu kochbunkrów z terenu Kóz (numeracja własna; sierpień 2025).

Kochbunkier w Kozach 1

Kochbunkier w Kozach 2

Kochbunkier w Kozach 3

Kochbunkier w Kozach 4

Kochbunkier w Kozach 5

Współczesny widok z okolicy najniżej położonych kochbunkrów w Kozach na północny-wschód.
Foto własne, sierpień 2025
Współczesny widok z okolicy najniżej położonych kochbunkrów w Kozach na północ (na pierwszym planie kościół w Małych Kozach).
Foto własne, sierpień 2025

Obecnie przywracana jest pamięć zapomnianych przez lata obiektów, ale są one zaniedbane, zaśmiecane i niszczone. Nie można dostać się do wnętrza.  Może warto rozpocząć starania by zostały one wpisane na listę zabytków Kóz, a przynajmniej otoczyć opieką? Przynajmniej tych, które nie są położone na gruntach prywatnych.


Bibliografia

Dominik Kasprzak, Marcin Kasprzak, Niemieckie fortyfikacje linii b2 z lat 1944-45. Imielin – Bielsko-Biała – Żywiec – Zwardoń, Gliwice 2013; tamże najdokładniejszy opis założeń linii b2 wraz z opisem konstrukcji kochbunkrów.

Niemieckie fortyfikacja linii b2 z lat 1944-45. Imielin – Bielsko-Biała – Żywiec – Zwardoń [dostęp 30.08.2025]

Grzegorz Sęk, Kozieńskie kochbunkry: Świadectwo gorzkiego lata 1944 roku, blog Super Ziemia [dostęp 24.08.2025] tytuł oryginalny;

Władysław Skoczylas, Podbeskidzka wieś Kozy. Lata okupacji hitlerowskiej, Kozy 2011

Jan Baniak, Rafał Podsiadło, Piotr Zaczek, Fortyfikacje linii Stellung a2 w Bochni i zdobycie miasta w styczniu 1945 r., Warszawa 2021

Dodaj komentarz