Wincenty Byrski w swojej twórczości wiele miejsca poświęcił matce [1], natomiast zdecydowanie mniej ojcu. Jak pisze Marceli Olma [2] ojciec poety „nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż zostaje przeciwstawiony wrażliwej matce koziańskiego poety. Ojciec nie jest skłonny do okazywania synowi uczuć”. Jest bezwzględny i stanowczy, skory do gniewu. Świadczy o tym prezentowany wiersz (bez tytułu, oznaczony w rękopisie numerem 13).

Ignacy Byrski. Zdjęcie ojca Wincentego Byrskiego pochodzi ze zbiorów bratanicy poety Heleny Byrskiej-Giergiel z Krakowa. W marcu 2022 r. – wraz z innymi pamiątkami – przekazała je do zbiorów Izby Historycznej im. Adolfa Zubera w Kozach.

Raz ze szkoły, a było to w lutym,
Idę sam znów, nie drogą, lecz rzeką
Zamarzniętą – lód trzaska pod butem,
Woda bryzga i strugi w but cieką.

I przychodzę do domu zmarznięty,
Ojciec patrzy i buty zdjęć każe;
Trudno zezuć, zamarzły w nich pięty,
Czuję mocno, że mocno odważę.

Wreszciem stanął przed ojcem bosakiem,
Nogi moje czerwone jak raki,
Ojciec zwie mnie co najmniej łajdakiem,
Z ojcem sprawa, zaiste! nie smaki.

Jak nie porwie, jak paskiem nie łoi:
„Głupszyś niźli najgłupsi smarkacze!”
Jakże żal mi drogiej matki mojej!
Ojca prosi, i płacze, i płacze. [3]


[1] zob. Matko moja!

[2] Olma Marceli „Wokół języka poetyckiego Wincentego Byrskiego. Studia ze stylistyki i lingwistyki kulturowej”, Kraków 2021, s. 86

[3] Tekst uwzględnia naniesione przez autora poprawki. Rękopis z zeszytu ze zbiorów prywatnych.

Dodaj komentarz